fot. Paweł Relikowski / Gazeta Wrocławska

Odszedł Wielki Duch polskiej komedii filmowej, którego poczucie humoru wyrastało z tragicznych doświadczeń biograficznych, swoistego filtra przez który postrzegał współczesną rzeczywistość – śmieszną i straszną, słodką i gorzką. Sylwester Chęciński był częścią DCF (wcześniej Odry-Film, a właściwie kina „Warszawa”). Tutaj odbywały się premiery Jego filmów, tutaj uroczyście obchodziliśmy jego 85. urodziny, tu wreszcie najczęściej przychodził do kina aby obejrzeć nowości polskiej kinematografii. Znali go wszyscy pracownicy kina. Dzięki Dolnośląskiemu Konkursowi Filmowemu, działającemu w strukturze Odry-Film, powstał w 2011 roku film dokumentalny Jarosława Marszewskiego „Rozmowa kontrolowana z Sylwestrem Chęcińskim”, który w DCF miał swoją premierę.

Poznaliśmy się około dwadzieścia lat temu, kiedy jako dziennikarz „Rzeczpospolitej” zostałem zobowiązany przez redakcję by wręczyć Panu Sylwestrowi jego portret fotograficzny. Było to specjalnie oprawione zdjęcie, wykonane przez Macieja Skawińskiego, które w tygodniowym dodatku do „Rzepy” ilustrowało duży artykuł o Nim. Umówiliśmy się w kawiarni na placu Kościuszki. Z tej rozmowy pamiętam właściwie tylko sekwencję dotyczącą „Samych swoich”. Zapytałem: czy nie chciałby pan zrobić tego filmu ponownie, teraz już bez cenzury? Z możliwością pokazania Polaków, ale też Niemców i Rosjan, którzy w tym filmie obecni są tylko śladowo, a przecież jak wiemy ze wspomnień i relacji w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Odpowiedział mi pytaniem na pytanie: a czy pan wie ile miałem kłopotów cenzuralnych  z tą wódką, którą w filmie piją radzieccy żołnierze? I rozmarzył się: gdyby tak zderzyć te stereotypy na temat Niemców i Rosjan, z portretami Polaków ze wschodu. I dodał trzeźwo: ale kto to napisze?

Do tej rozmowy wracaliśmy nie raz gdy na przełomie 2014/15 wspólnie z dr. Andrzejem Dębskim przygotowywaliśmy książkę-zbiorowy portret Sylwestra (wtedy już na jego życzenie byliśmy na ty), która ukazała się z okazji Jego 85. urodzin. Kiedy zaczynaliśmy nad nią pracę z niemałym zdziwieniem zauważyliśmy z Andrzejem, że wcześniej nie powstała żadna poważna publikacja o Chęcińskim. Były dziesiątki wywiadów i artykułów, ale najwyraźniej nikt nie uważał, że warto napisać o Nim książkę. Toteż nie zapomnę zdziwionej miny Andrzeja Wajdy, kiedy w czerwcu 2016 roku na dziedzińcu Ossolineum, na prośbę Sylwestra, wręczyłem mu egzemplarz książki o Sylwestrze. Nie potrafił ukryć zaskoczenia jej kilkusetstronicową objętością. W tym zdziwieniu Andrzeja Wajdy kryło się zapewne odbicie stereotypu, który przylgnął do Sylwestra – twórca trylogii „Sami swoi”. Dopiero po chwili zastanowienia przypominamy sobie inne tytuły: „Wielki Szu” i „Rozmowy kontrolowane”. Znacznie już mnie kinomanów pamięta „Historię żółtej ciżemki”, w której debiutował Marek Kondrat, „Agnieszkę 46”, „Tylko umarły odpowie”, „Roman i Magda” czy film zamykającą Jego filmografię „Przybyli ułani”. Żeby wymienić tylko filmy najważniejsze, ich lista jest spora….

Ostatni raz dłużej, kameralnie we dwójkę, rozmawialiśmy w dniu 90. urodzin Sylwestra, w maju 2020 roku. Przewalała się pierwsza fala pandemii, był ciepły majowy dzień, na stole wystawionym w ogrodzie stały truskawki. Byłem chwilowo jedynym gościem. Kiedy zjawiła się ekipa wrocławskiej telewizji przyszło się pożegnać. Potem były już tylko rozmowy telefoniczne. Na wiosnę tego roku opowiadałem Sylwestrowi o swoich doświadczeniach około  covidowych ze szpitala i cmentarza. Wiedziałem, że zrozumie te tragikomiczne, autentyczne historyjki. Śmiał się do słuchawki, chociaż przy opowieści szpitalnej zauważył: przypuszczałem, ze tak się skończy. Nie opuszczał go zmysł dramaturgiczny…

Po Stanisławie Lenartowiczu i Tadeuszu Kosarewiczu odszedł ostatni z Wielkiej Trójki wrocławskich filmowców, wrocławskich z wyboru. Żegnaj Sylwestrze, będzie nam Ciebie bardzo brakowało.

 

Rafał Bubnicki

Zastępca dyrektora DCF